Dzisiaj w Sejmie odpowiadałem na pytania Klubu Poselskiego „Nowoczesna”, w których została zawarta polityczna i nieprawdziwa teza dotycząca rzekomego zatrzymywania lub legitymowania osób z powodu zadawania pytań na spotkaniach z premierem, ministrami i posłami Prawa i Sprawiedliwości.
Zaapelowałem do opozycji, by nie myliła zadawania pytań z zakłócaniem porządku publicznego, do którego dochodzi podczas spotkań premiera rządu, ministrów oraz posłów z mieszkańcami całej Polski. Ma to charakter działań zaplanowanych i zorganizowanych. Akcja ta jest nastawiona na wywoływanie awantury, negatywnych emocji i agresji. Nie chodzi o zadawanie pytań czy polemikę dotyczącą określonych problemów bądź poglądów.
Działania te stanowią naruszenie art. 51 § 1 Kodeksu wykroczeń, który przewiduje kary za zachowanie polegające na zakłócaniu porządku publicznego:
Kto krzykiem, hałasem, alarmem lub innym wybrykiem zakłóca spokój, porządek publiczny, spoczynek nocny albo wywołuje zgorszenie w miejscu publicznym, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny.
Za rządów Prawa i Sprawiedliwości Policja w Polsce nie ściga nikogo za przekonania polityczne i zadawane pytania. Musi natomiast reagować i będzie reagowała na przypadki zachowań niezgodnych z prawem.
Zarzuty opozycji mają więc absurdalny i wyłącznie polityczny charakter, a przedstawiane tezy służą manipulacji opinią społeczną. Wpisuje się to w kampanię dezinformacji realizowanej przez totalną opozycję.